Włoskie specjały dalekie od stereotypu pizza & pasta. Przed wszech atakującym tourist menu uciekamy najsmaczniej jak się da!
Włoskie jedzenie znane jest na całym świecie. Popularność pizzy i makaronu upowszechniła jednak mit, że tak Włosi żywią się na co dzień (i to dzień w dzień). Włoskie hotele też nie robią wiele w temacie, restauracje turystyczne serwują takie dania, bo są szybkie, łatwe i tanie. Nie ma co się zatem dziwić, że nikt nie szuka górnolotnych rozwiązań. Turysta myśli, że dostaje włoskie jedzenie, włoski restaurator się cieszy, bo ma turystyczny zarobek.
.
Nie inaczej bywa na ulicach włoskich miast. Po skąpym śniadanku już około południa żołądek przywiera mi do kręgosłupa. Do kolacji jeszcze kawał czasu, więc myślę, co by tu wrzucić na ząb, najlepiej na stojąco, a już w ogóle to w ruchu, bo do zwiedzenia/zrobienia/przejścia mam jeszcze sporo. I co spotukam na każdym kroku? Pizza&pasta. Nieee, na razie dziękuję. Panini, tramezzini? Niemal to samo mam w Polsce! Szukam czegoś ambitniejszego. Czegoś co z kuchnią włoską ma więcej wspólnego niż mąka z włoskich pól (wciąż mam nadzieję, że jeszcze nie z chińskich).
.
Włochy na ogół nie kojarzą się z ulicznym jedzeniem. Ale nie przemujcie się jego brakiem na ulicach. Brak jest pozorny, nagminna jest niewiedza, że można zjeść inaczej. Rozczarowanie przyjdzie, gdy zjecie włoską pizzę w wersji tourist menu, w cenie ekskluzywnej kolacji w renomowanej retauracji. Nie życzę nawet potencjalnemu wrogowi!
.
Oto moja, subiektywna, najlepsza piątka prosto z ulicy:
.
1. FOCACCIA
Rodzaj pieczywa, używanego jako podstawa do pizzy, ale tu bez żadnych dodatków. Ile włoskich regionów, tyle jej odmian, od cienkiego ciasta z ziołami, po grube z oliwkami. Najbardziej znane pochodzą z Genui, robi się je jedynie z wody, mąki, soli i sporej ilości oleju, a potem piecze w piekarniku. Genueńczycy zajadają się nią do porannego cappuccino oraz w ciągu dnia zabijając mały głód (duży głód jest w stanie zabić tylko porządna i dłuuuga kolacja). Bardziej sycące odmiany mają w składzie ziemniaki, oliwki i inne kaloryczne cuda, jednak gdy zbyt wiele składników pojawi się na wierzchu, mamy już do czynienia niemalże z pizzą.
Na baczną uwagę zasługuje odmiana liguryjska. Focaccia con formaggio (z serem) to kulinarny przedsionek nieba! No chyba, że przyjdzie Wam zjeść ją na zimno. Wówczas zamiast wspomnianego nieba możecie boleśnie upaść na ziemię. Zawsze domagajcie się jej ciepłej (caldo). Taką focaccię znajdziecie przede wszystkim w Recco – małym miasteczu na wschodnim wybrzeżu Ligurii. Co ciekawe, w niedalekiej Genui na próżno takiej szukać! Mogą się nią jednak pochwalić ulice np. w samej stolicy.
.
2. PIADINA
Typ wrapa zrobiony z płaskiego cienkiego ciasta chlebowego i dowolnego nadzienia. W wersji ulicznej mamy do wyboru np. kurczak, stek, łosoś, kalmary, kiełbasa albo opcję wegetariańską. Dodatkowo jako nadzienie możemy liczyć na świeżo ugotowany makaron, grillowane warzywa lub białą fasolę. Do tego świeża mozarella, oryginalny sos i całość złożona w jeden, smakowicie wyglądający wrap. To esencja ulicznego jedzenia we Włoszech. Ciekawi mnie, czy i Wy z nią spotkaliście i czy przypadła Wam do gustu?
.
3. ARANCINI
Smażone panierowane kule z ryżu i mięsa, które zarówno nazwą jak i wyglądem nawiązują do pomarańczy (arancia). Podstawą zawsze jest ryż, zamiast mięsa (w zależności od regionu) pojawia się rag? (sos mięsny z przewagą mięsa), ser, groszek i co tam jeszcze kucharzowi przyjdzie do głowy. Bywają odmiany z bakłażanem, grzybami a nawet z owocami morza! Pochodzą z Sycylii, ale niejednokrotnie jadłam je nawet na Północy, z Wenecją na czele. Są obłędnie pyszne!
.
4. PORCHETTA ROMANA
Mocno solona, nadziewana czosnkiem i ziołami (głównie rozmarynem) i niezwykle soczysta pieczeń wieprzowa. Pochodzi z jednej z rzymskich prowincji, stąd stołeczna nazwa. To typowe danie środkowych Włoszech. Sprzedawana na wagę i spożywana na ulicach w formie kanapki.
Na co dzień trudniej ją spotkać, sprzedawcy pojawiają się licznie głównie na festiwalach, wystawach lub koncertach. Nie jestem aż tak olbrzymią fanką mięsa, by się zajadać porchettą, ale moja druga połowa (zdecydowanie bardziej mięsożerna) zachwala ją pod niebiosa.
.
5. OLIVE ALL’ASCOLANA
Oliwki zarówno panierowane jak i nadziewane. Jeśli ktoś kocha takie połączenie, będzie wniebowzięty. Pozbawione pestek i trzymane w solance z koprem i ziołami oliwki nadziewa się mięsem i smaży w panierce. Nadzienie w wersji wege to ser, warzywa i przyprawy. Danie pochodzi z regionu Marche, ale jest popularne w całej Italii, można je spotkać w niemal każdej rosticcerii. Jeśli chcecie zjeść na ulicy, koniecznie poproście o “cartuccio” (papierowy rożek).
Smaki powyższych specjałów pomnóżcie przez ilość miejsc, w których zamierzacie zjeść. Możecie mieć pewność, że jeśli zakupicie 100 razy arancini, otrzymacie 100 różnych wersji arancini. Mimo, że przepis może wyglądać identycznie. Ot, iście włoska i jakże urokliwa różnorodność w kuchni. Kuchni ogólnowłoskiej, lecz z domieszkami ponad dwudziestu regionów. Całkowicie od siebie różnych!
To smaki, które odkrywałam przez lata, z początku nie mając o nich zielonego pojęcia. Z czasem poznałam nie tylko to co zielone, białe i czerwone, ale cała przebogata gama kolorów stopniowo zaczęła pojawiać się w moim turystycznym menu. Wiem, że sporo jeszcze przede mną, ale też o wielu jeszcze nie wspomniałam. Nie wiem jak jest u Was (ale chętnie się dowiem!), u mnie jednak bywa, że im bardziej Italię smakuję, tym na więcej jeszcze mam się ochotę.
Macie ochotę dołożyć coś do tej listy? :)
.
Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie :)
* Zostaw komentarz, dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
* Polub mój fanpage na Facebooku i bądź na bieżąco lub zapisz się do newslettera i odbierz Kalendarz Włoski 2016.
* Jeśli uważasz, że ten tekst może się komuś przydać, poślij go dalej.