Inspirują mnie inteligentne dźwięki. Melodia z genialnym rytmem, głębokim brzmieniem i drugim dnem. Muzyka, która się nie sprzedaje na starcie.
Dopadł Cię listopadowy spadek natroju i tylko czekasz na grudzień? Czy naprawdę wszystko zależy od ciemności za oknem lub daty w kalendarzu? Zgadzam się, nastrój potrafi siąść. Tak jak mi siadł wczoraj. Dlatego dziś wyspałam się za trzy ostatnie noce. Potem zaparzyłam genialną kawę. Dodałam świetną muzykę. I przełączyłam się na tryb oszczędnego zużycia wewnętrznej energii. A ponieważ ciągle analizujący mózg pobiera jej najwięcej, wyłączyłam również analizowanie. Myślenie przestawiłam na autopilota. I pozwoliłam sobie tylko… czuć.
.
Słuchać. Smakować. Reagować.
Porzuciłam kilka napisanych wcześniej tekstów, bo dziś żaden z nich mnie nie chwyta za serce. Dziś czuję, że mogę pisać tylko o jednym. Muzyka! Czyli to, co w ogóle pomaga pisać. To, przy czym tworzą się najlepsze teksty. Ba, z każdym z poniższych utworów związany jest jakiś tekst. Nie wszystkie są już na blogu, niektóre nigdy się pewnie nie pojawią. Nie powiem Wam, przy jakiej muzyce powstały poszczególne zdania. Ale każda większa myśl na tym blogu powstała dzięki pewnym dźwiękom. To one mi pomogły wydobyć z wnętrza to, co najbardziej wartościowe.
.
Rytm. Muzyka całkiem naga.
.
Uznaję wyższość utworów bazujących na rytmie, nie na tekście. Na melodiach niekonwencjonalnych, dźwiękowych syntezach, gdzie nie ma tekstu wcale lub ten się nie narzuca. Wtedy wychodzą ze mnie emocje i myśli, moje własne. A nie takie, które chce się we mnie wtłoczyć. Dlatego muzyka do pisania to utwory, w których myśli twórcy nie zakłócają Twoich własnych…
.
Musi być melodia, konieczny jest rytm, zbędny bywa tekst. Taka muzyka wydobywa to, co siedzi w mojej głowie, o czym chcę podświadomie lub celowo myśleć i stwarza to wszystko w nowym świetle. I to jest najczystsza poezja.. Udolna, czy nieudolna, ale osobista. Tylko moja.
.
Muzyka – to wyraz tego, czego powiedzieć się nie da… a o czym milczeć nie sposób.
.
Moje pisanie najlepiej sprawdza się w połączeniu z melodią gustowną, dobrym nienachalnym rytmem, bez zbędnych słów, z inteligentnym dźwiękiem, głębokim brzmieniem i drugim dnem. Czasem etnicznymi wstawkami. Te warunki spełniają gatunki filmowe i tzw. downtempo. Taki jest mój slow-patent. Muzyka, która się nie sprzedaje w pierwszym dźwięku. Za to intryguje, wciąga i rozwija się do ostatniej sekundy.
.
Jaka muzyka do pisania, blogowania, tworzenia inspiruje najbardziej?
1. Bonobo odkryłam kilka lat temu w czasie remontu swojego studenckiego pokoju. Przy takich dźwiękach cudownie szlifuje się ściany. Ile myśli człowieka nachodzi, ile pomysłów krystalizuje! Za to poniższy kawałek jest genialny do skupienia, do wyławiania najciekawszych myśli. Szybko znajdzie Waszą inspirację i skieruje ją na właściwe akapity. Tylko uwaga! Jak wróci wena, trzeba siadać i pisać, choćby na skrawku paragonu. Nie dajcie uciec słowom!
.
2. Jeśli poniższy utwór God Is An Astronaut wywołuje w Was smutek, to nic strasznego! Czasem entuzjazmu nie ma i tyle. Nie ma co się zmuszać, winić za jego brak czy na siłę szukać go w czaszce. Smutek bywa owocny. Bywa nawet bardzo pobudzający! Kiedy pozwolam sobie na smutek, na zwolnienie biegu życia, na nieperfekcyjność, dopiero wtedy czuję się naprawdę wolna, twórcza i… spokojna. Wystarczy tylko dodać muzykę i… działać! Przy okazji. Mimochodem. Tylko wtedy twórczość nadchodzi.
.
3. Coldplay‘owe piano, instrumenty smyczkowe i afrykańskie rytmy. Niemożliwe do połączenia? Dla mnie kwintesencja. Tekstu tu jak na lekarstwo, za to pobudzająca egzotyka wisi w powietrzu! W przerwie na łyk kawy można zerknąć w teledysk, oko w oddali zawiesić, niech od literek odpocznie. A i popatrzeć na te pełne pasji twarze warto!
.
4. The XX to dla mnie odkrycie sprzed lat, które się nie nudzi po jednym sezonie. Poniższy utwór jest najlepszy jeśli lubisz pisanie w nocy, kiedy w domu zalega głęboka cisza i najlepsze, co Cię czeka, to konfrontacja z własnymi myślami. Ten utwór to najbardziej owocne intro w blogowanie. Kiedyś na yt dostępna była nawet wersja 12-to godzinna. Kto wie, na ile rozdziałów starcza?
.
5. Smolik jak nikt inny przenosi w odległy wymiar. Ten utwór jest dla mnie szczególny, bo… uwielbiam deszcz! Genialnie idzie mi pisanie, gdy za oknem nic nie kusi, by wychodzić. Szum ulewy zachęca jedynie do wtargnięcia pod koc, zaparzenia kawy, rozplątywania mózgowych zwojów i przelewania z nich myśli na ekran. Sumienie nietargane wyrzutami, bo i na zewnątrz nic sie nie dzieje… A gdy pisania dość, zawsze można wbiec w ulewę, zmyć nadmiar słów, otworzyć oczy i… łykać ten stan. Jest smaczny, zdrowy i lekkostrawny!
.
Takie rytmy bardzo mi pasują jesienią. Są genialne do łażenia po lesie, jazdy samochodem i nocnych posiadówek. Do rozmów o życiu lub totalnego milczenia. Rewelacyjne, gdy tworzysz. Idealne, gdy chcesz ubrać w słowa swoje myśli. Gdy w muzyce nie szukasz oczywistości, a w pisaniu nie czekasz na wenę. Gdy potrafisz się zatrzymać. Wyssać z tej chwili, co niesie najlepszego. I przelać na papier. Tzn… na klawiaturę.
.
Oczywiście powyższe utwory nie działają na każdy tekst. Do pisania lekkiego, do dobrej blogowej zabawy, do wpisów pełnych humoru potrzebuję muzyki żywej, pozytywnej, z tekstem. Wiem też, że na różne osoby działają różne dźwięki, bo przecież: Efekt lektury nie zależy od intencji autora, ale od nastawienia czytelnika. Więc mojego pozytywnego nastawienia nie zgasi żaden dźwiękowy smutas, podobnie jak żadnego dołka nie naprawi muzyczna komedia. Czasem jedyne, co ratuje tekst, to humorystyczne dźwięki! Takie do pobrania w kolejnym odcinku.
.
Jeśli i Wy macie utwory, przy których pisanie idzie Wam jak łyżwa po świeżutkim lodzie, podzielcie się nimi w komentarzach. Podobno lubić można tylko tę muzykę, którą się zna. Ale ja ponad to uwielbiam muzykę, której nie znam! Genialnie jest ją odkrywać i potem zapętlać, zapętlać, zapętlać…:)
.
Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:
* Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
* Dołącz do mnie na Facebooku, gdzie codziennie znajdziesz świeże zdjęcia i ciekawostki a także do Newslettera, w którym osobiście powiadomię Cię o nowych wpisach na blogu.
* Zapraszam Cię też do mojej grupy, w której wraz z Czytelnikami wspieramy się i dzielimy konkretnymi poradami dotyczącymi podróży do Włoch.
to ja polecam Cinematic Orchestra :) a z klasyki Eric Satie:)
Zastanawia mnie tylko, jak ten wpis powstał w ramach wyzwania u Uli, skoro Ula tematy podała dopiero 3go grudnia a wpis jest z końca listopada…
Cinematic, jak mogłam pominąć! Dawno nie słuchałam, dzięki za przywołanie :)
Madou, wpis powstał wcześniej, za to został skonsultowany z Ulą osobiście. Wiem, co się dzieje i że niektórzy mijają się z tematem ;)
W takim razie bardzo przepraszam :) a Erica znasz?
Okazuje się, że tak. Motywy jego muzyki kojarzę też z innych utworów. Ciekawa postać, będę zgłębiać!
Coldplay mmm
Ja uwielbiam pracować przy absolutnej klasyce jak Vivaldi czy Mozart :) I wszystkie, absolutnie wszystkie soundtracki Hansa Zimmera! Chociaż nie pogardzę też skrzypcami Lindsay Stirling :)
Dzięki za tę “klasyczną” odpowiedź, miałam nadzieję, że się pojawi :) Jakbyś miała wymienić jeden utwór Vivaldiego, to co to będzie?
Niestety Zimmer jest zbyt genialny, bym się przy nim mogła wyłączyć i tylko pisać ;)
Jeden, to absolutnie Zima z 4 por roku ! :)
Niestety nie mam do tego muzyki. Najczesciej pisze swoje blogowe posty na kartce papieru bawiac dzieci i jedyna muzyka o ktorej marze do pisania posta nazywa sie CISZA. pozdrawiam serdecznie Beata
To są właśnie matczyne uroki “biura (bardzo) mobilnego” ;) Podziwiam Cię poczwórnie!
O tak, cisza (byle głęboka) to drugi mój ulubiony dźwięk przy pisaniu, zwłaszcza nocami.
Ja lubię pisać i świetnie się koncentruję przy ‘muzyce tła’, jak ją roboczo nazywam ;) np stąd: http://coffitivity.com/
Nie pisuję w kawiarniach i nie sądziłam, że mi się to przyda. Myliłam się! To działa :)
Szczerze i sympatycznie zazdroszczę ludziom, którzy potrafią skupić się i pisać przy muzyce :) Ja ją kocham, ale osobno. Moja niepodzielna uwaga musi mieć jeden włączony kanał. Gdy więc słucham muzyki, zwłaszcza takiej którą lubię, porzucam wszystko inne. No, chyba że jest to zajęcie mało absorbujące, jak sprzątanie, malowanie paznokci, etc. Ale może to dlatego, ze ja słucham tekstów i są dla mnie ważne.
Z Twoich kawałków znam i bardzo lubię The XX i The Piano Guys :) Ich przeróbka Paradise to po prostu mistrzostwo świata! Ale mają też wiele innych fajnych coverów.
A tak z innej beczki, podrzucam Ci utwór, który mnie ostatnio zahipnotyzował. Kto wie, może się zapętli ;)
http://www.youtube.com/watch?v=q0KZuZF01FA
Gdy rzeczywiście słucham muzyki, mam podobnie, przeżywam ją całą sobą, myślę o niej, w głowie rysuję obrazy. Śpiewam, tańczę i jem pomarańcze!
Ale przy pisaniu jest inaczej. Tu chcę słucham własnych myśli, bo to ja mam pisać, a nie autor muzycznych tekstów :)
Gosiu, dzięki za link, niecierpliwię się, by go posłuchać, ale (jak na złość akurat teraz) moje skubane łącze powiedziało “nie!”. Jeszcze się chwilę poniecierpliwię… ;)
No więc niech moc łącza będzie z Tobą :)
PS Zapisałam się, czekam na potwierdzenie.
Świetnie. U mnie już jest. No to czekamy! :)
Uff, nareszcie odsłuchałam. Piękne! Będę to brała na pętlę w czasie snucia inspiracji :)
The XX intro – mam ustawione jako budzik ! Świetnie sie sprawdza ! Ja do jakiegokolwiek tworzenia używam często muzyki filmowej, bo doskonale oddaje nastrój nie zaburzając zanadto uwagi – pozwala się skupić. Wszelkie chill-outy sie też fajnie sprawdzaja do skupienia – dają dobre tło twórczej świadomości.
Ważna jest też dla mnie muzyka tzw. motywacyjna, zanim sie zabiore do roboty ( ” bo kto zaczął zrobił już połowe”) żeby się nakręcić, a najlepsze motywacyjna to jednocześnie to moja ulubiona (wymienić całej nie sposób, a wybrać kilka nieucziwośc wobec reszty) ale warto ją uporządkować, zrobić playliste jakąś, lub zrobić liste podręczną. Żeby nie bylo sytuacji, że ne wiem na co mam ochotę, wiec niczego nie zjem (jak z jedzeniem z lodówki wieczorem…).
Słusznie prawisz Kingu! ;) Jak się nie wie, co się chce, wybiera się cokolwiek, tylko nie to, co się chciało ;)
Gdybyś jednak podesłał tu kawałek ulubionej muzyki, byłaby to już gotowa playlista “twórczo-motywacyjna”.
Muzyka filmowa jest świetna, ale nie każda. Niektóre ścieżki, mimo że bez słów, są tak gęste od emocji, że i tak ciężko się skupić.