Pytam siebie, jak ja to oddam. No i jak, przekraczając siebie, pomnożę to, co dostałam.
Myśli się kotłują odkąd ruszyła pierwsza prelekcja. W sumie już na piątkowym biforze miałam masę rzeczy do przemyślenia. Nie za sprawą zalewu informacji, gapienia się w ekrany, a za sprawą ludzi, którzy powodowali, że chciało się więcej… pytać, rozmawiać, słuchać.
.
Całą konferencję streszczę do kilku skrótów. Gdybym bowiem miała opowiedzieć wszystko, o czym opowiedzieć warto, powstałaby nie notka na bloga, a blogowa trylogia.
.
Jak więc zagaić temat, by było inaczej? Zapytajmy internety! Wchodzę na answerthepublic, jedno z narzędzi, które na swoim genialnym warsztacie polecił nam Jacek Kłosiński (wydawało mi się, że po trzech latach regularnego pisania większość narzędzi znam, a powiadam Wam, szczęki nam opadały z każdym kolejnym trikiem).
.
Pytam się więc tej strony o hasło Blog Forum Gdańsk i co otrzymuję? Jedno, jedyne zapytanie: Jak się dostać?
.
Łatwo nie jest. Ale dzięki temu wiedzieliśmy, że żadna napotkana osoba nie jest tam z przypadku. Że robi w sieci coś fajnego, szalenie potrzebuje się rozwijać i ma do powiedzenia ważne rzeczy. Choć każdy w innym temacie i w kompletnie inny sposób to robi.
Był czas i na integrację, i na dysputy, rozmowy mniej lub bardziej inteligentne, wzajemne oczarowania i potyczki, zachwyty i napominania – takie przyjacielskie standardy. Nasze blogi świadczą o nas, a to jakimi wydajemy się wirtualnie, bardzo często potwierdza się audiowizualnie.
.
I tak się stało, że postępująca technika, sprzyjająca indywidualizowaniu się i izolowaniu od społeczeństwa, tam miała się przekornie, bo uspołeczniająco.
.
Ludzie z przeróżnych światów, dający sobie poczucie, że są równi. Nie ma większych i mniejszych. Nie liczyła się ilość UU ani estymacja zasięgów. Liczysz się ty. Jako człowiek. Na identyfikatorze nareszcie można doczytać nazwisko, którego nie zalewa fala sponsorów. Bardzo to z klasą, że umieszczono ich na drugiej stronie. Każdy wie, że są, ale nie oni są celem.
Co nas tam wszystkich w Gdańsku połączyło?
.
Chęć wychodzenia ze swojego świata, którym wydaje się, że NASZE jest najlepsze, a INNE się nie liczy.
.
Gdy to zrozumiałam, poczułam entuzjazm, któremu równa się jedynie samodzielne przejście Rzymu, piechotą, po obrzeżach, krok po kroku smakując to miasto. Zrozumiałam, że tu się dzieją rzeczy wielkie. I to poczucie wyjątkowości nakręciło mnie do kolejnej myśli.
Nie w tym rzecz, co (i jak wiele) dostałam.
.
Dziś pytam siebie: Co ja z tym zrobię? I będę zadawać je sobie codziennie, aż do kolejnego wrześniowego weekendu, który wybebeszy mi zwoje mózgowe i sprawi, że opadną w całkiem innej konstelacji, a jednocześnie na nowe, właściwe miejsce.
.
Blog Forum Gdańsk 2017 – dlaczego rozwalił system?
.
Moja pierwsza edycja okazała się być najlepszą edycją w historii. I to nic nowego, bo organizatorzy i prelegenci Blog Forum Gdańsk co roku przechodzą samych siebie. Relacji powstało już sporo, mimo że od wydarzenia minęło raptem kilka dni. Możecie nawet obejrzeć powtórki na Youtube (do czego zachęcam, jest moc!).
.
Nie ma natomiast nikogo kto by nie polecał wystąpienia Michała Kosińskiego z Uniwersytetu Stanforda (całość dostępna tutaj). Poza informacją, że to jego pierwsze wystąpienie po polsku, zapadła mi w pamięć dosłownie cała jego prelekcja nt. profilowaniu osobowości na podstawie śladów zostawianych w sieci. Była absolutnie doskonała, arcyciekawa. W skrócie chodzi o to, że Facebook wie o nas więcej niż współmałżonek. Smutny wniosek jest taki, że to sromotny koniec naszej prywatności.
.
Regularnie korzystając z sieci, zostawiamy po sobie setki mikrośladów, które są nie to wychwycenia dla człowieka, dla nowoczesnych algorytmów jednak są paliwem do tworzenia pełnego profilu naszych osobowości. Komu i do czego to potrzebne? Zdecydowanie warto się tego dowiedzieć.
.
W teście dostępnym na tej stronie sprawdzicie, co mówią o Was internety: https://applymagicsauce.com/
.
Panel z blogerami z zagranicy – wieki plus za to, że odbył się tuż po rozpoczęciu konferencji, a nie np. w niedzielny poranek albo w porze obiadu. Tu widać, jak wiele zależy od układu prelekcji w ciągu dnia, by wszyscy byli zadowoleni. Czy wiecie, że blogerzy w Szwecji wrzucają na blogi 1-2 wpisy dziennie? Nie wnikam w zawartość merytoryczną, bo trudno utrzymać tempo i poziom jednocześnie, ale tam kto wie, jakie supermoce mają Szwedzi.
.
Kolejny panel, dotyczący sztuki przeprowadzania wywiadów, świetnie poprowadzony przez Segrittę. Jakże by się chciało, by każdy, kto taki wywiad proponuje innym, miał podobną wiedzę, co prelegenci. Zdradzili nam, jak (nie)wiele potrzeba, by wywiad był świetny. By poruszał, uczulał, odkrywał nowe, zamiast powielać. By udzielający wywiadu wraz z każdym inteligentnie postawionym pytaniem chciał odsłonić to, czego zwykle nie mówił, bo pytający, zwyczajnie, słuchać nie umiał.
.
Nic nie zastąpi porządnego research’u przed rozmową. Tak jak nic nie zastąpi osobistego spotkania. A dobra rozmowa zaczyna się już od wejścia, od sposobu poruszania się, brzmienia głosu, od wychwycenia momentu zawahania w jednym, czy stanowczości w innym zdaniu. Do dobrego wywiadu potrzeba wiedzy o danym człowieku, uważności na to, co mówi, szczególnie między słowami. I szacunku dla jego czasu. Trafnie to podsumował Konrad Kruczkowski mówiąc, że:
.
Najgorsze, co można zrobić człowiekowi, to zmarnować jego czas.
.
Najbardziej urzekła mnie Anna Luboń (dziennikarka, redaktorka, autorka wywiadów), która przyznała, że wprost zakochuje się w swoich rozmówcach. I myślę, że to jest klucz to wywiadów, które zmieniają czyjąś rzeczywistość.
.
Viren, jego wypowiedzi o synu nie zapomni nikt z obecnych. Jako jedyny wycisnął mi łzy z oczu. Dziś tak łatwo piętnujemy innych, zapominając, że jutro napiętnuja nas. Powód zawsze się znajdzie.
.
Viren zaproponował prosty sposób na poprawę relacji w społeczeństwie. Gdy się zastosujemy, jutro dla każdego z nas świat zmieni się nie do poznania. Stosowałam tę sztuczkę w Gdańsku, stosuję w Bydgoszczy. I, kurczę, działa!
.
I na koniec Coffeedesk. Jako jedyni w niedzielny poranek nie pytają o nic, tylko częstują podwójną kawą. W ogóle, gdy widzą cię po raz drugi, niczym w rzymskim barze – nie pytają, co pijesz. Parzą kawę <3
.
Życzyłam sobie takich barmanów w Polsce, że podejdziesz, pogadasz i świat wygląda inaczej. Pisałam już o tym, jak bardzo chcę przemycić do Polski więcej miejsc, gdzie nie o siedzenie za stolikiem chodzi, a o to stanie przy barze, o inspirującą wymianę zdań, o kilka łyków a nie o zastawiony stół.
.
I czasem o to, że chcę szybko, bez zbędnej otoczki, nastoju, świeczek i serwetek – po prostu, napić się kawy i ruszać dalej.
.
Gdyby nie strefa chilloutu i hektolitry kawy, wiele przełomowych dyskusji nie miałoby szansy zaistnieć.
.
.
No i gdyby nie kawa, nie ogarnęłabym porannej rozgrzewki z Janiną Daily. Zaserwowała nam matematyczne łamigłówki, po których entuzjazm mnoży się stukrotnie, a jej zachęta do free writingu, to niby prosta, ale jakże często przez blogerów zapominana sprawa.
Co prawda, zamiast obiecanych przysiadów musieliśmy rysować drzewa z kwadratów, ale przynajmniej okazało się, że to świadczy o kreatywności. Z dwojga złego wolę mieć niewygimnastykowane ciało niż mózgowy zastój, więc okej :-)
Blog Forum Gdańsk, czuję wdzięczność. Wysyłając zgłoszenie wiedziałam, że mogę się nie dostać. Wiedziałam też, że to bez znaczenia, bo i tak będę robić swoje. Bo kocham to, co robię. Pisze, więc żyję. I czy będę mówić o Italii, kawie, podróżach czy nawet konstrukcji gwoździa (kto wie, gdzie mnie pisanie poniesie), to chce przekraczać siebie codziennie. Wierzę że każdy z nas to zrobi. Jedni drobnymi, inni milowymi krokami.
.
Esencja #BFGdansk ?
.
To, co przeżyłam na Blog Forum Gdańsk, najbardziej prestiżowym wydarzeniu w branży, zobowiązuje. Za rok o tej porze sama siebie z powyższego rozliczę.
.
No i ten cały syndrom odstawienia BFG. Już wiem, o czym mówiliście. To jakby wracać z Italii i trafić w austriackie realia. Już nie ten język, mentalność, realia nie te. I do kolejnego wyjazdu trzeba jakoś żyć.
.
Rozbijam te chwile na kawałki i delektuję się okruchami.
.
Na całe szczęście, sporo mi ich w głowie zostało.
.
ps. I moje szczególne podziękowania lecą do: Ani z Blue Kangaroo, Marysi z Ubieraj się Klasycznie, Sandry z MadamePolyglot, Małgosi Ciuksza, drogiego admina Marcina, prawnika Tomasza i niepoprawnego kawosza Marcina, który polecił tę genialną pizzę w Lublinie, która przekroczyła wszelkie granice genialnego smaku, zmieniając mój świat na lepsze. Pozdrawiam również doktor Anię, Asię ze Słowo na Ławę, Magdę z Tractormanii i wszystkich Was, których nie wymieniłam (z powodu chwilowego zaćmienia umysłu, bo skończyła mi się kawa), a z którymi zamieniłam słowo, wymieniłam się na uśmiechy i miałam zaszczyt w Waszym gronie przeżyć ten genialny gdański czas.