Dobre, bo nasze – niech nie obowiązuje w podróży!
Jak zwariować? Na punkcie podróży oczywiście. Bo wszyscy twierdzą, że lepiej nie wariować. A ja Wam mówię, że bez wariacji to może być plażowa posiadówa. Choć i z tym bywa różnie, czasem trudno usiedzieć, tyle wiariactw wokół. Ale różnie jest ze wszystkim, powiedziałby pewnie klasyk, i z wyjazdami bywa podobnie. Raz ma być nudna wycieczka, robi się z tego przygodowa podróż. Innym razem nietuzinkowo zaplanowana podróż zamienia się w zwyczajnie hedonistyczny wyjazd. Czy to jednak coś złego?
.
Rzecz wygląda podobnie, gdy przyjrzymy się klasycznemu turyście. Tak, to prawda, trwa odwieczny konflikt między podróżnikiem a turystą -gołym okiem i odsłoniętym uchem czuje to chyba każdy siedzący w tym temacie. Wszyscy już teraz mianują się podróżnikami. Dlaczego zatem mało kto chce się zwać zwyczajnym turystą? Co wstydliwego bywa w byciu klasycznym przedstawicielem tego gatunku?
.
Rozłóżmy zatem turystę na czynniki pierwsze.
.
Czy taki turysta zły, jak go malują?
.
Znajduję w miarę zadowalający mnie podział. Oto co o turystach sądzi socjolog podróży – Eric Cohen. Podzielił ich bowiem na na cztery przypadki:
.
TURYSTA bywa:
-
masowy – podróże zorganizowane (organized mass tourist),
-
masowy – podróże indywidualnie (individual mass tourist),
-
indywidualny – szukający komfortu (explorer),
-
indywidualny – integrujący się całkowicie z odwiedzaną kulturą (drifter).
.
I nieważne czy macie plecak na plecach i szwendacie się po Bieszczadach. Czy może podróżujecie dookoła globu zaledwie na stopa. Albo lubicie swojskie towarzystwo rodaków i ani myśli Wam się podróżować bez autokaru. Może też niezbyt tolerujecie świat poza polskimi granicami, przychylnie patrząc jedynie na kaszubskie wzgórza lub tatrzańskie szczyty? Nie ma to najmniejszego znaczenia.
Po prostu żadnego.
.
O tym, jakim jest się turystą, i czy to już jest podróżowanie czy nie – świadczy otwartość i gotowość poznania obcej kultury, wkład własny w przygotowanie wyjazdu jak również jego organizacja i zaangażowanie w przebieg podróży.
.
Eric Cohen powiedział też, że:
Dopóty, dopóki pozostaje ignorantem jak chodzi o istnienie innych społeczeństw, innych kultur, tak długo traktuje swój mały świat jako kosmos. To, co leży na zewnątrz, jest tajemnicze i nieznane, a więc niebezpieczne i przerażające. Może jedynie wyzwalać obawę, lub, w najlepszym wypadku, obojętność, ale nie jest uznawane za rzeczywiste.
.
Taka postawa była powszechnie spotykana aż do XIX. Potem pojawiły się nowe możliwości zdobywania nowych miejsc. Podróżowanie stało się ogólnodostępne. Lęk przed nowym powoli malał. Jednak gdzieś tam w genach praprzodków pewne stereotypy zachowały się w nas do dziś. Myślenie, że nie warto angażować się w poznanie nowego, zachowując swoje zwyczaje i zachowania bez względu na miejsce i przebieg podróży.
Dobre, bo nasze – niech jednak nie obowiązuje w podróży.
.
Pępek świata jest gdzie indziej
.
Co mam na myśli? A niech to będzie turystyka zrównoważona. Jeśli nie chcemy przyjmować obcego, nie narzucajmy miejscowym swojego. Nie burzmy zastanego porządku, nie zachowujmy się jak pępki świata. A no, wspinając się na Giewont, puszkę po piwie wsadź do plecaka, bo na kamiennym szczycie już nie ma dla niej miejsca. Miło również byłoby, gdyby celem wizyty w Zakopanem nie były zakupy w Biedronce… A jak wyjeżdżamy na Kaszuby, to choć jedno słowo po kaszebsku przyswoić, zamiast głośno i publicznie obśmiewać, że to nie polski. Ukrywając zapewne zażenowanie z niemożności zrozumienia czegokolwiek.
.
I taka sytuacja włoska…
.
Kupujecie lody, co stoi na przeszkodzie – ogarnąć jeden zwrot językowy i zrobić te zakupy samodzielnie… I nawet jeśli w miejsce mozolnie ćwiczonego uno dżelato, per favore ostatecznie z ust wyjdzie Wam łan ajs, plis – nieistotne! Ważne, że próbujecie. Włosi wyjątkowo serdecznie doceniają wysiłki, które podejmujemy, żeby się z nimi porozumieć. Choćby udała nam się jedynie gestykulacja, będzie to już wyjście ze swojego ciasnego światka, w którym krytykujemy wszystko i wszystkich, bo jest inne, niż znamy. Bo ktoś jest inny, niż my.
.
To co z tym podróżnikiem?
.
Bo turysta nie brzmi przecież wcale dobrze. Czemu jednak zamiar mam postawić między tymi pojęciami znak równości? Bo zwyczajnie nie da się nie być turystą w dzisiejszym świecie. No chyba, że jesteśmy totalnymi backpackerami, którzy nie korzystają absolutnie z żadnych udogodnień przemysłu turystycznego. Nie szkodząc tym samym ani środowisku, ani społeczności, do której przybywamy. Być podróżnikiem, to nie tylko założyć plecak, zrezygnować z hotelu na rzecz namiotu i być z tym cool.
Podróżnik, to taki człowiek (bywa nim nawet turysta), który jedzie w dane miejsce po to, by coś zrozumieć. By nie tylko coś zabrać, ale też coś dać. Który chce ten świat mądrze odkrywać. I dzięki temu zmieniać siebie samego. Czy turysta na wycieczce autokarowej nie może w ten sposób? A pewnie, że może. Tylko to trudniejsze. Trzeba się bardziej wysilić. Bo jeśli wszystko zostaje za nas załatwione, nie musimy martwić się, gdzie s
pać i co zjeść, o wszystkim nam opowiedzą i doprowadzą, gdzie trzeba. Na co tu się mozolić? Po co naginać do napotkanych norm, skoro jestem klientem, płacę i wymagam. Obsługa hotelowa powinna kłaniać mi się w pas, a jak nie dostanę na śniadanie swojej ulubionej jajeczniczki na masełku zamiast tych ich włoskich nadmuchanych bułeczek ? to mnie popamiętają. Potrafi powiedzieć jeden z drugim wymachując rękami, niczym rodowity Włoch (o czym oczywiście nie mają pojęcia).
.
Turyści nie wiedzą, gdzie byli. Podróżnicy nie wiedzą, gdzie będą.
(Paul Theroux)
Nieuleczalna choroba
Chcieć dowiedzieć się jak najwięcej. Czytać, słuchać, szukać… na długo przed wyjazdem. Rozumieć, czemu to, czy tamto. Nie oczekiwać, że wszystko poda się nam na talerzu. Może i podadzą, może jednak nie. Różni piloci, różne wycieczki. Pewnie, że najwięcej uczymy się, podróżując samodzielnie -zdani na siebie i sobie tylko zawdzięczając.
Jeśli dożyje się końca wycieczki w szczęściu i zdrowiu, cóż to za satysfakcja. Życzę Wam takiej!
.
Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej.
(Ryszard Kapuściński)
.
Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce:
* Zostaw komentarz, dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
* Jeśli uważasz, że ten tekst może się komuś przydać, poślij go dalej.