Jeśli jesteś rodzicem, zobacz, jak niewiele dzieli Cię od pilotażu. Jeśli pilotem, sprawdź co Cię czeka jako rodzica.
.
Już dłuższy czas chodzi mi po głowie pewne świetlane odkrycie. Wpadłam na nie oczywiście w drodze do kolejnego punktu zwiedzania. Jedynej w swoim rodzaju, najsłynniejszej atrakcji tej okolicy – osiedlowego placu zabaw. Oddawszy się tej nowo powstałej (i wciąż kiełkującej) myśli, dochodzę do prostych wniosków. Bycie rodzicem z pilotażem wycieczek ma nadzwyczaj wiele wspólnego. Im więcej o tym myślę, tym coraz bardziej skłaniam się ku postawienia między nimi wręcz znaku równości. Zgodzicie się?
.
CO MA PILOT DO RODZICA
Idzie to moje potomstwo przede mną, za mną, obok, ciągle o coś pyta, opowiada co już wie, ja mu mówię, co wiem. Zgadza się, ciągle gadam, taki zawód, takie narzędzie mojej ziemskiej misji. A to o tym, co widzimy, albo że zbliżamy się do czegoś tam (ulicy czy coś) i trzeba uważać na to i na to (samochody i inne). Wysłuchuję potoku słów, przytakuję, potwierdzam, zaprzeczam, dyskutuję.
Drobna różnica polega na tym, że potomstwa dwoje, a wycieczkowiczów (bywa i) pięćdziesiątka!
A podobieństwa?
Myśli kiełkują, nie chcą się ulotnić, przy którejś tam kawie dochodzą kolejne porównania… Ot, taka pora picia kawy! Weźmy tę z wyboru, dla przykładu. W celu jej konsumpcji niecierpliwie, lecz z nutką podskórnej ekscytacji, czekamy na…
.
CZAS WOLNY
Kawa ma swój specjalny czas w ciągu dnia, w którym jestem dla niej na wyłączność. Moje ciało jest w stanie magazynować kofeinę do tego momentu. Jeśli nie dostarczę nowej dawki w odpowiednio szybkim czasie ? koniec! Jak entuzjazm zginie, trudno go wskrzesić.
.
Jest taki magiczny moment na każdej wycieczce, gdy po morzu przepraw autostradowych, półdniowym zwiedzaniu, opowiadaniu, wyjaśnianiu, fascynowaniu i zarażaniu entuzjazmem – czekasz tylko na JEDNO. Czas wolny. Przez tę krótką chwilę, w której nikt chwilowo Cię nie potrzebuje, możesz wtopić się w tłum i udawać Greka (tudzież Włocha). Schodzisz w głównego szlaku i zaszywasz się w jakimś ustronnym nieturystycznym miejscu.
.
.
Z dziećmi to samo, pełna analogia. Tu bowiem występuje czekanie do tak zwanej: drzemki, bajki, wychodnego bez matki/wpisz cokolwiek (bez matki). I już, dusza hula! Te 3-15 kawowych minut powinno mieć moc naładować twoje akumulatory na kolejne pół dnia. Bo wieczorem wycieczka rozchodzi się do hotelowych pokojów, a latorośle grzecznie zasypiają.
I znowu jesteś (jedynie/aż) sobą. Już nie tylko pilotem, już nie tylko mamą. Taką normalną Anią, która może czegoś nie wiedzieć, sama się gdzieś zagubić, czymś zadziwić, zachwycić po raz kolejny lub zwyczajnie pierwszy.
.
Tak. Zdaję sobie z tego sprawę, że z powyższego zdania aż kipi brak realizmu. To byłoby zbyt piękne, dlatego nie bywa prawdziwe. W każdej dobie zdarzają się przecież większe lub mniejsze…
.
PROBLEMY i problemy
Na wycieczce bywa ich całe mnóstwo, na szczęście niewielkich. Jeśli są poważne, wtedy się nie oglądasz, że kawa, że sen, że głód. Niewzruszenie nadciągasz z odsieczą!
A potomstwo? Też ma oczywiście swoje kłopoty (czytaj: choroby/zęby/wieczorne tęsknoty/brak ulubionego misia/za dużo wrażeń/za mało wrażeń/brak zmęczenia/za duże zmęczenie itd.) wymagające natychmiastowej interwencji.
.
Czasem zdarzają się jednak problemy wagi państwowej... Bo np. akurat teraz, a nie po wyjściu spod hotelowego prysznica dzwoni telefon z zażaleniami, a ty niezwłocznie (czytaj: nie po prysznicu) powinieneś przybyć i potwierdzić, że tego czy innego pokój nie spełnia warunków ****, bo jakiś włoski ptak mu na oknie kleksa zostawił (średnicy dwóch centymetrów i od zewnętrznej strony, gdyby ktoś pytał o szczegóły). Kto wie, może hotelowa obsługa zapomniała ptaki powystrzelać? No ręce opadają.
.
Zawsze to jednak lepsze niż sytuacja, w której jeden z turystów po nocnej imprezie myli okno z wyjściowymi drzwiami. I ja tę noc spędzam w szpitalu, a ów biedak kolejne pół życia w gipsie. Bo rzecz miała miejsce na piętrze drugim. Tu opadają z ciebie wszystkie siły razem spięte.
Dzieci też potrafią, Oj, tak. Pociągnijmy chociażby temat prysznica… Jeśli już w ogóle uda się tobie pod niego dotrzeć, wystarczy tylko, że odkręcisz kurek, a tuż za drzwiami rozlegają się: wołania, pukania, rzewne płacze lub nadzwyczaj radosne chichoty (kto wie, co bardziej podejrzane). Nie patrzysz na nic. Leeeecisz! Już ty dobrze znasz tę ich pomysłowość.
.
BACZNA OBSERWACJA
Dziecko do pewnego momentu obserwuje otoczenie. Potem już obserwuje głównie ciebie. Nawet jak ci się wydaje, że ono nie patrzy, to ono zwłaszcza wtedy wytęża wszystkie zmysły. Mimochodem, przy okazji, niby nie widzi… a w głowie rejestruje wszystko. Słyszy najwięcej, gdy niby nie słucha. Taki paradoks.
.
Turyści też widzą, a jakże. Dokumentnie wszystko. Czy się spóźniłeś na śniadanie, jak się wysławiasz, w którym momencie się zająknąłeś, czy jesteś absolutnie pewien tego, co mówisz. Czy ty zwyczajnie jesteś AUTENTYCZNY? Jeśli myślisz, mówisz i robisz zupełnie co innego, wezmą Ciebie co najwyżej za schizofrenika, a nie za kogoś, komu warto zaufać. Komu warto powierzyć swój wypoczynek, a kiedy trzeba, czasem i życie.
.
I tak jak małe dziecko wyboru nie ma, bo jest na Ciebie zdane, to już starszak może sobie po prostu przestać słuchać, wyjść, trzasnąć drzwiami i wrócić jutro… Turysta podobnie, spakuje manatki i tyle go zobaczysz. Jeśli nie ucieknie, to przynajmniej słuchać przestanie, będziesz gadać do siebie, a wycieczka oleje wszystko, co powiesz. I możesz się dziwić, psioczyć, ale natury nie oszukasz. Posłuch ci się po prostu nie należy.
.
POZNAWANIE ŚWIATA
Dzieci wprowadzasz w świat dla nich zupełnie nowy. Wycieczkę wprowadzasz w odwiedzaną kulturę. Obalasz stereotypy, tłumaczysz, objaśniasz, intrygujesz nowym zamiast straszyć nieznanym. Dla jednych i drugich jeśli chcesz, możesz być przewodnikiem przez duże P, autorytetem, źródłem motywacji, inspiracji i entuzjazmu. Bo ludzie tego szukają (i potrzebują) bardziej niż suchych instrukcji i martwych informacji. Zarówno ci w jesieni życia, jak i w życiowej wiośnie. Ale uważaj! To ciężkie zadanie, poważna sprawa. Patetycznie pisząc, wielka odpowiedzialność. Żeby nie skrzywić komuś spojrzenia na całe życie. Nie zgorszyć, zranić czy wyręczać. Uczyć też samodzielności, w życiu i w nowym kraju.
.
RELACJA Z PODOPIECZNYMI
I na koniec, w ramach podsumowania, najwazniejszy łącznik tych dwóch, nazwijmy to misji – nie zawodów. Tego się zwyczajnie nie da wyuczyć i wykonać. To procesy. Przenikania i wzajemnego uczenia się nazwajem od siebie. I mimo że pracujesz w żmudnym systemie 24/7 ? czerpiesz moc i niewyczerpalną siłę z relacji jakie są między Tobą a ludźmi, dla których (nie tylko pracujesz a) jesteś. To ci podopieczni (jedni i drudzy) sprawiają, że chce się bardziej, więcej. Że w ogóle się chce. Tak ciągle, bez żadnej przerwy (poza czasem wolnym) i co rano od nowa.
.
Nogi ci odpadają po dniu w butach na obcasach.. ale gdy twe dziecię nie ma już siły iść, na ręce je weźmiesz bez żadnego wahania, jakoś doczłapiecie. I wystarczy, że na ciebie spojrzy tylko i już cię nie ma. Topisz się w tych oczach i morzu miłości.
.
Turystów to może się nie dźwiga.. Wystarczy jednak, że ten czy inny czymś się zachwyci, łzę ukradkiem wytrze, coś go w tym świecie jeszcze zadziwi, zaciekawi, spać nie pozwoli… Nie musi za nic dziękować. Ty i tak czujesz tę moc. To ta siła, która góry przenosi. To, co wcześniej brałam za przenośnię, z rozpoczęciem przygody pilockiej przestało być tylko metaforą. Po dwóch porodach i setkach przeniesionych później gór, nie widzę już rzeczy niewykonalnych.
.
Na szczęście w powyższym gór przenoszeniu przychodzi zawsze jakaś pomoc z Niebios. I pozostaje tylko dziękować, że kiedy trzeba, mamy kawę, by zmieniać to, co da się zmienić, i wino, by zaakceptować to, czego zmienić nie sposób.
.
zdj: 1, 2, 3, 4
Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:
* Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
* Posmakuj Kawowego Listu, który poderwie Cię w górę lepiej niż tirami s? :)
* Dołącz do mojej grupy na Facebooku, w której wspieramy się i dzielimy konkretnymi poradami nt. podróżowania do Włoch.