Cykl wcale nie dla gorliwych italofilów. Ale na pewno dla wątpiących, letnich lub niepraktykujących. Italia inspiruje wszystkich. W każdej dziedzinie. Nie wierzysz? Świetnie, tym lepiej!
Nie chodzi tu wcale o wiedzę, że jest kawa, pizza czy powszechnie znane tiramisu. Tylko o wiarę, że za tym wszystkim kryje się coś więcej. Sęk w tym, by chciało nam się czerpać to, co najlepsze, nie tyle z kuchni, co z włoskiej mentalności! Coraz częściej spotykam się z takim podejściem. I to jest bardzo pocieszające.
.
Dziś to, co najbardziej inspirujące, wyławiam z internetowej sieci, prosto w Wasze ekrany!
1. W Marty Przepisach z Podróży, rychło zakochasz się w smakach i zapachach! Do tego stopnia, że zamiast ulubionych perfum zaczniesz spryskiwać się świeżo zaparzoną kawą. Uzależnisz się od jej fascynującej wizji świata, miłości do podróży i genialnych kulinarnych wspomnień. Być też może, że się rzucisz się w otchłań emigracji vel wiecznych podróży! Bo na takie życie łatwo się zdecydować po zaczytaniu w tym blogu. Jeśli zaś mowa o najlepszej kawie na świecie, Marta nie pozostawia cienia wątpliwości, której z rzymskich kaw, zwyczajnie nie da się zapomnieć.
W Narodowym Dniu Cappuccino zapraszam Cię do jednej z tych kawiarni. Jak by nie patrzeć, to chyba moje imieniny!
2. Marcin i jego Popkulturowa Kawa udowadniają, że najlepsza jest ta, którą zaparzysz w domu. Musisz tylko wiedzieć jak ją zrobić. Dziś tekst, który pokazuje, że niestety w Rzymie, wbrew stereotypom, nie każda kawa smakuje. Z weryfikacją mitów o włoskich kawiarniach zgodzicie się lub nie, jednak z tą, przeciwną do Marty, relacją z pobytu w dwóch najsłynniejszych włoskich kawo-dajniach, warto się zapoznać. Marcin, jeśli kiedykolwiek otworzysz kawiarnię, przyjadę, wypiję i wyryję na ladzie: Tu byłam. Ania.
3. Trudno się dziwić Kasi (CatherineTheOwner), że po powrocie z Toskanii nie mogła się pozbierać przez miesiąc. Włoskie wojaże rozwalają codzienność. Rozbijają ją na małe cząsteczki i już wiadomo, że całość nie wróci do normy poukładana jak wcześniej. Że jakaś dawna część przestaje pasować. Że sedno jest gdzie indziej. Kaśka je odkryła! A jak potoczyły się jej losy i czy w końcówce swej opowieści żyła długo, smacznie i leniwie przekonajcie się sami, wertując jej (pełnego twórczej organizacji) bloga.
A przy planowaniu toskańskich podróży, koniecznie zajrzyjcie do jej toskańskiego przewodnika!
4. Zakamarki, w które zabiera Agnieszka (Lifemanagerka), nie pozwalają na spokojne czytanie. Już po pierwszych akapitach ledwie opanowujesz pokusę, by natychmiast wykupić bilety lotnicze. Jeśli jednak cudem udało Ci się jej nie ulec, to na nic Twoje opanowanie, gdy dojdziesz do przecudnych zdjęć! A kiedy Agnieszka zejdzie z utartych szlaków, zapuszczając się w przecudne parkowe zakamarki czy tarasy widokowe Bergamo, całkiem już opuści Cię samodyscyplina i artykuł skończysz… w drodze na lotnisko. Inaczej się nie da! Aga, pomimo bloga zdrowo-stylo-życiowego, widzę Cię świetnie jako… Travelmanagerkę. Mądre polskie przysłowie mówi bowiem wyraźnie, że w podróżującym ciele, zdrowy duch!|
5. Paweł Bielecki w genialny sposób ukazuje sens włoskiej mentalności. Takiego myślenia życzę sobie. Takiej rzeczywistości sobie życzę. W której pracuje się po to, by żyć – a nie żyje się po to, by pracować. Gdzie życie polega NIE na tym, by mieć zegarek – ale by mieć czas. I martwić się tylko rzeczami, które mają znaczenie.
.
Kończę dziś w iście włoskim stylu. W pełnym relaksie. Swoim zegarkiem dawno rzuciłam o ścianę. Pośpiech zredukowałam do minimum. Tekst wrzucam grubo po planowanej godzinie. Trudno, przeczytacie w swoim czasie. Wszyscy mamy go przecież w nadmiarze.
.
A jak już wypijecie cappuccino (tudzież cokolwiek) za moje zdrowie i zabłądzicie w tych niewłoskich zakamarkach, wróćcie tu jeszcze, podzielić się wrażeniami… :)
.
Nieśpiesznego długiego weekendu!
.