Jak mieć więcej czasu, gdy ten kurczy się z prędkością światła, czyli jakie patenty każda mama może wyciągnąć dla siebie z włoskiego dolce vita.
Tak naprawdę tytuł miał brzmieć: jak znaleźć czas na wszystko inne, będąc mamą? Nikomu nie mogę nic opowiedzieć poza tym, czego sama doświadczyłam. Nie nauczę nikogo, jak zacząć odpuszczać. Nie poradzę, jak dogadać się z mężem ani jak sprawić, by dzieci chciały współpracować.
.
Nie znam uniwersalnego sposobu, jak pracując w domu rozwijać swoją markę, kiedy tyle spraw wokół czeka na naszą uwagę, a lista rzeczy do zrobienia zamiast skracać, wciąż się wydłuża.
.
Jednak po pięciu latach łączenia pracy na swoim z byciem mamą, dostaję od Was coraz więcej pytań o to, jak to możliwe, że ogarniam tyle projektów na raz, jednocześnie będąc szczęśliwą mamą trójki małych dzieci (dziś już czwórki, aktualizacja na 2019 rok)
.
Dojrzałam do tego, by wreszcie o tym opowiedzieć.
Oto, co znajdziesz we wpisie:
- 1 Po pierwsze: podejście.
- 2 Jak mieć więcej czasu będąc mamą?
- 3
- 4 Rolą mamy nie jest robienie wszystkiego
- 5 Ojca naszych dzieci całymi dniami nie ma
- 6 Co odpowiadam, gdy słyszę, że ja to mam dobrze
- 7 To jak sobie organizować ten czas, żeby było go więcej dla nas?
- 8 A co z dziećmi? Przy nich zawsze jest coś do zrobienia.
- 9 A co, jeśli nie mamy ochoty prosić o pomoc?
- 10 Dlaczego piszę o tym, jak mieć więcej czasu?
- 11 Na koniec chcę Ci powiedzieć, że…
Po pierwsze: podejście.
.
Nie sprawię, że będziesz miała tyle samo czasu. Sama mam go mało. Ale przez ostatnie lata ostro nauczyłam się wybierać to, co ważne. Dla mnie, dla mojej rodziny, dla mojego i naszego wspólnego rozwoju.
Nie planuję robić jeszcze więcej – w jeszcze krótszym czasie.
Nie da się zrobić wszystkiego, co jest do zrobienia. Mogę zrobić tylko to, co najważniejsze. I tylko na to znajduję czas.
.
W życiu nie chodzi o to, by kończyć dzień jako mama-zombie. A za 15 lat obudzić się z poczuciem, że się przespało życie. Dlatego nie czekam, aż moje dzieci dorosną. Ani na to, aż niemowlę zacznie chodzić, a chodzące niemowlę pójdzie do przedszkola. I wtedy to dopiero odetchnę!
Wcale nie. Bywają mamy, które w czasie pobytu dzieci w placówkach dalej nie znajdują czasu na wypicie ciepłej kawy. A w czasie dziecięcej drzemki nie wiedzą za co się złapać, tyle mają do zrobienia i wszystko wydaje się ważne.
.
Organizacja czasu jest super. Ale jeśli nie znasz swoich priorytetów, to na nic organizowanie się, bo nie wiesz, w którym kierunku iść i co tak naprawdę jest dla Ciebie ważne.
Nawet nie mając wiele do zrobienia, i tak można nie mieć czasu. Ja najmniej go miałam tuż po urodzeniu pierwszego dziecka. Najwięcej czasu zyskałam po urodzeniu trzeciego. Paradoks, prawda?
.
Zrozumiałam, że to nie jest kwestia ilości zajęć – tylko celów, konkretnych marzeń i odwagi do ich realizowania. Chcę być mamą i codziennie żyć pełnią życia. Nie od jakiegoś magicznego “jutra”, albo “kiedyś”, którego nie ma żadnym kalendarzu. Nie chcę, by pierwszy oddech mojego małego dziecka, był moim ostatnim.
.
.
Jak mieć więcej czasu będąc mamą?
.
Dość późno zorientowałam się, że organizacja czasu dla mam wygląda inaczej niż wtedy, gdy się dzieci nie ma. Że nie jestem w stanie wstawać dwie godziny wcześniej, skoro nie przesypiam nocy.
Promienie wschodzącego słońca nie budzą mnie muskając miękko skórę moje twarzy, a ja chwilę później nie przyodziewam stroju do joggingu i z rozwojowym podcastem w uszach nie mknę brzegiem morza, sprawiając, że pierwsza godzina dnia jest tą najbardziej produktywną w ciągu doby.
.
.
Co więcej, nawet jak się obudzę (…i dobudzę!), zawsze któreś z dzieci może powziąć ten sam plan i obudzić się o tej samej godzinie. A to oznacza, że poranek nie jest już samotny i niewiele zdziałam w pojedynkę.
.
Zrozumiałam, że mając dzieci, muszę być bardziej elastyczna. Ale dzięki znajomości pewnych zasad, dzięki umiejętności wciągnięcia całej rodziny we wspólne planowanie, spokojnie mogę znaleźć czas na to, co dla mnie ważne.
.
Dziś organizując czas rodzinny, zawodowy czy prywatny, korzystam z wielu list. Osobne dotyczą zakupów, posiłków, prezentów, miejsc do zobaczenia w podróży, spraw zdrowotnych itp). Do tego korzystam z planera, kalendarza i kilku aplikacji, które sprawdziły się u mnie przez ostatnie przez lata.
.
Problem jednak w tym, że nie wystarczy wiedzieć, co jest do zrobienia, żeby zyskać czas. To, co znajduje się na danej liście, niekoniecznie musi być priorytetem. Priorytet to coś, co popycha do celu. Jeśli ma się jakiś cel oczywiście.
.
To może być 100 małych kroków, ale jeśli każdego dnia zrobię jeden malutki, okazuje się, że mój dzień odmienia się o 180 stopni. Bo nagle okazuje się, że nie kręcę się w kółko, a nareszcie idę do przodu.
.
.
Korzyści płynące z dobrego planowania są ogromne. Szacuje się, że każda minuta poświęcona na planowanie pozwala zaoszczędzić dziesięć minut pracy.
(Brian Tracy)
.
Dzięki temu wstaję każdego ranka z poczuciem, że żyję dobrze. Nie idealnie. Nie zawsze na czas. Nie zgodnie z oczekiwaniami społeczeństwa, z rodzinną tradycją czy sposobami prababci. Nie tak, by spodobało się cioci lub by sąsiadka mogła mnie pochwalić, jak sobie świetnie-ze-wszystkim-sama-radzę.
.
Powiedzmy to sobie raz, a dobrze. Nie chcę sobie radzić ze wszystkim sama. Wszystkiego zrobić się nie da. A już na pewno nie w pojedynkę.
.
I umówmy się, nie zawsze muszę sobie radzić.
.
Czasem chcę mieć dzień niemocy, kiedy tę moc będę mogła na nowo skumulować. Bo jestem nie tylko mamą, ale przede wszystkim sobą. Kobietą, która dalej kocha podróże, muzykę, kocha czytać, i pisze, bo czuje, że momentami jej to wychodzi, dzięki temu robąc coś dobrego dla świata. Nie tylko dla swojej rodziny i nie tylko w czterech ścianach.
W tak zgranej i wspierającej się ekipie, jaką dziś jest moja Myszkowska ferajna – sfera na którą mam realny i ogromny wpływ – życie potrafi być wielką przygodą.
.
Tak chcę żyć, by każdy rok był lepszy od poprzedniego. I wiem, że najlepsze jeszcze przede mną.
.
I to na krótko przede mną!
.
.
.
Rolą mamy nie jest robienie wszystkiego
.
…co jest do zrobienia :)
.
Rolą mamy jest być tam, gdzie potrzebują ją jej dzieci. Bo tylko dla dzieci jest mamą. A już w ogóle tylko dzieci w brzuchu i niemowlęta potrzebuje jej do życia.
.
Potem sytuacja się odmienia. Mama jest potrzebna do bardziej skomplikowanych spraw, jak pocieszanie, wspieranie, wyjaśnianie, wspólne przeżycia, podróże, chwile do zapamiętania. Obiad trzeba zjeść, ale niekoniecznie zawsze musi robić go mama. To samo z praniem! Potrzebne są czyste rzeczy, ale to może zrobić każdy. Sprzątanie? No proszę, 10 par rąk da sobie z nim radę lepiej niż tylko dwie.
.
Mama to taki Family Manager, który wie co, kiedy i jak. Ale nie do niej należy wykonywanie wszystkich zadań, tylko umiejętnie ich uczenie, a potem rozdzielanie według zdolności każdego członka załogi.
.
.No dobrze, ale co w przypadku, gdy…
.
Ojca naszych dzieci całymi dniami nie ma
.
To, co na początku było mega trudne do pogodzenia, z czasem staje się proste. Jeśli nie za pierwszym razem, to za pięćdziesiątym, ale jak się chce i szanuje się wzajemnie swoje zdanie, da się dogadać wpólne cele.
.
Zupełnie nie popieram podejścia, w którym mąż wracając do domu, oczekuje, że ma być cicho, posprzątane, ugotowane (i najlepiej postawione już na stole, gotowe do spożycia) i tylko odpoczynek czeka.
.
Dlaczego nie?
.
Zbyt wiele nasłuchałam się narzekań na mężów, którzy wychodzą o świcie, wracają po zmroku, gdy dzieci już śpią. Ani dzieci nie mają ojca na co dzień, ani żona męża. Powstaje w głowie mit, że musi wszystko sama, sama, sama.
.
Bo wiadomo, kto jak nie ona?
.
I gdy już wszystko dopnie na ostatni guzik, może sobie w końcu założyć koronę na głowę. A potem paść ze zmęczenia, zupełnie nie zważając na to, że ta korona gdzieś się bezwiednie poturlała.
.
Co odpowiadam, gdy słyszę, że ja to mam dobrze
.
…bo mąż mi pomaga?
.
Odpowiadam, że tu nie chodzi o to, że mi pomaga. On tu mieszka, a to także jego rodzina. Pomaganie oznacza, że coś mogę, ale nie muszę. Że to jest czyjaś sprawa, cudzy obowiązek, a ja z dobrej woli i szlachetnego serca – pomagam.
No nie, to tak nie działa. Zdecydowaliśmy się na wspólne życie, dzielimy dom, jesteśmy rodzicami tych samych dzieci, na które również wspólnie się decydowaliśmy. Dlatego oboje angażujemy się w każdą z tych sfer.
.
.
I dlatego wszystkie problemy rozwiązujemy wspólnie. I finansowe, i domowe, i rodzicielskie. Nie wyobrażam sobie dzielenia obowiązków pod tytułem: ty praca, ja dom. I mnie nie obchodzi to, co ty zrobisz, żebyśmy mieli środki do życia, a ciebie nie obchodzi, jak ja sobie radzę w domu.
.
Takie życie to nie wsparcie, tylko jakaś licytacja.
.
To jak sobie organizować ten czas, żeby było go więcej dla nas?
.
Zadaję sobie pytanie, do czego tak naprawdę potrzebuję tego czasu? Bo nie po to uczymy się lepszej organizacji życia, żeby mieć perfekcyjne dzieci, nie po to, żebyśmy być idealną panią domu i nie po to, żeby dostać medal za zasługi.
Tylko po co, żeby zyskać czas na to, co ważne. Dla mnie ważne.
.
A wtedy o wiele łatwiej stać się lepszym człowiekiem, bardziej świadomą kobietą oraz mamą, która ma czas zarówno dla siebie, jak i dla dzieci. Mamą, która ma pasje i rozumie pasje innych. Mamą, która czasem odpuszcza po to, żeby w spokoju napić się kawy. I tak samo umie odpuszczać innym.
.
.
I wreszcie mamą, która tu i teraz cieszy się życiem. Nie czekając, aż pewnego dnia, ktoś lub coś całkowicie je odmieni.
.
A co z dziećmi? Przy nich zawsze jest coś do zrobienia.
.
Przy niemowlaku na pewno, ale znam mamy, które sprzątają pokój 10-latkowi, 15-latce robią kanapki, zawsze stoją na straży wszystkiego i wszystko chcą kontrolować. Nie nauczę nagle 10-latka znoszenia ze stołu i pakowania naczyń do zmywarki, jeśli zakazywałam tego, jak miał 2, 5 czy 7 lat.
.
W moim domu każdy włącza się w życie rodzinne, tylko nie każdy na tym samym poziomie. Nie dam dziecku tabletki do zmywarki, ale już dwulatkowi kubek pozwolę do niej włożyć. Pięciolatka świetnie radzi sobie z robieniem kanapek, a siedmiolatek wspaniale umie kroić warzywa. Grunt to nie zabraniać wszystkiego, ze strachu, że zrobią sobie krzywdę.
Wiele razy im się nie uda. Ale w końcu zacznie się udawać.
.
A to, czego uczysz ich dzisiaj, zwróci się po trzykroć jutro.
.
.
Nie zapomnę naszego pobytu w rodzinnym hotelu. Restauracja, bufety szwedzkie, więc wybór ogromny. Pierwszego wieczoru postawiliśmy przed naszym roczniakiem talerz z przekąskami i do ręki daliśmy widelec – i to był jego pierwszy posiłek w całości zjedzony samodzielnie. Zjadł w ten sposób więcej niż starszy brat!
.
A my? Patrzeliśmy sobie z mężem w oczy, gadając o swoich sprawach, dzieci zajęte były jedzeniem. Powiecie, że taki roczniak je długo i nie ma czasu, by czekać aż (groszek po groszku) się naje? No właśnie, je długo, to oznacza, że NIE ucieka. Spokojnie najem się i ja, i Piotr, i pogadać damy radę, i skupić się na starszakach także.
.
Co dzień, co posiłek ze zdumieniem obserwowałam mamy, które biegały za swoimi roczniakami po całej restauracji. Ze zmęczeniem w oczach, z poczuciem, że niby urlop, a one na chwilę usiąść nie mogą. Co starsze dziecko, to siedziało w telefonem przed oczami, żeby automatycznie otwierać usta, gdy mama podawała mu jakieś jedzenie do buzi.
To jak to dziecko ma się cieszyć jedzeniem, jeśli nawet nie wie, że je?
U nas nie ma biegania. Jest posiłek, znaczy, że siedzimy razem, NIC nie oglądamy, nie czytamy, nie odbieramy telefonów. Jeśli tak żyjemy na co dzień, to jest naturalne dla naszych dzieci. I wtedy wyjazdy nie są katorgą, tylko przeniesieniem domowego funkcjonowania w nowe otoczenie.
.
A co, jeśli nie mamy ochoty prosić o pomoc?
.
Myślę, że jedyne, co mnie akurat ratuje, to umiejętność odpuszczania, proszenia o pomoc i w ogóle dawania sobie prawa do tego, by o tę pomoc poprosić. Dopiero wtedy mogę oczekiwać wsparcia i zrozumienia od najbliższych.
Jeśli to się nie uda od razu, to z każdą kolejną rozmową będzie lepiej. Przebyłam długą drogę, by dziś bez wyrzutów sumienia mówić o swoich potrzebach i oczekiwać zrozumienia.
.
.
Teraz jest mi o wiele łatwiej, bo granice mam wytyczone. Mogę pracować w domu, dzięki temu, że 4 lata temu podjęłam takie a nie inne kroki, mogę liczyć na wsparcie i pomoc, i przede wszystkim czuję, że nie jestem sama. Przecież nie tylko mamę mają moje dzieci, ale i tatę, i dziadków, i przedszkole, i ciocie itd.
.
Im trudniej nam samym przychodzi pomaganie i im więcej oceniamy życie innych, tym trudniej nam będzie kiedykolwiek o tę pomoc prosić.
.
Proszenie jest ważne, bo nikt nie czyta w myślach. Zwłaszcza mężczyźni. Jeśli nie powiem, o co mi chodzi, co mi przeszkadza i jakie rozwiązanie proponuję, to niby skąd inni mają się o tym dowiedzieć?
.
Dlaczego piszę o tym, jak mieć więcej czasu?
.
Bo poruszają mnie te wszystkie wiadomości, które dostaję. Bo spotykam w sieci zbyt wiele mam, których świat kręci się wokół dzieci, choć chciałyby zająć się czymś jeszcze. Bo dostaję zbyt wiele listów z pytaniami, czy z małym dzieckiem da się podróżować i czy nie lepiej poczekać jeszcze kilka lat? Bo z wieloma młodymi mamami trudno porozmawiać o czymś innym, niż o dzieciach właśnie. Przez chwilę i ze mną było podobnie. I dlatego rozumiem ten stan.
.
A dziś spodziewam się czwartego dziecka i mam trochę obaw, jak to wszystko pogodzę po porodzie.
.
(aktualizacja na 2019 r.: najmłodszy Myszkowski już od ponad pół roku jest z nami)
.
.
Jednocześnie samą mnie to zadziwia, że…
…przy trójce dzieci mam więcej czasu niż wtedy, gdy miałam jedno. I nie o to chodzi, że nagle sobie wszystko odpuściłam i nic nie robię, a moje dzieci gotują, sprzątają i piorą ;) No nie. Tu chodzi tylko o to, że ja nie robię wszystkiego – za wszystkich. Wiem, do czego jestem niezbędna, a w czym ktoś inny spokojnie może mnie zastąpić.
.
I myślę sobie, że będę robić to samo, co teraz, tylko odpuszczać jeszcze więcej, stawiać na priorytety jeszcze bardziej. Szukać lepszych rozwiązań, zamiast piętrzyć przeszkody. Wciąż móc pracować i być mamą, a jednocześnie mieć tego czasu wciąż więcej i więcej.
.
Nikt tego za mnie nie zrobi, jeśli sama nie będę do tego dążyć.
Jestem podekscytowana i pełna obaw jednocześnie. Bo przecież wiele się zmieni, w mojej głowie, w naszej rodzinie, w organizacji czasu, w przestrzeni, ale super jest to, że znów na nowo wszystko poukładamy i wejdziemy o poziom wyżej.
Cieszę się, że życie to zmiana, że nie stoimy w miejscu, że nie stawiamy na wygodną kanapę i parę ciepłych kapci. I że czujemy się sobie nawzajem niewiarygodnie potrzebni. To poczucie daje bezgraniczne siły, z których istnienia kiedyś nie zdawałam sobie sprawy.
.
.
Na koniec chcę Ci powiedzieć, że…
.
…choć być może nie znamy się osobiście, nie jesteś mi obca. Czuję się trochę odpowiedzialna za każdą osobę, która mnie czyta i do której pisze. Internet to silna sieć zależności i można tu zrobić dużo dobrego. Ale można też schrzanić sprawę. Staram się o to pierwsze, po prostu.
.
Z całego serca wspieram Cię w Twoich zmaganiach. Niech siły się regenerują, miłość (do innych, ale i do siebie) dodaje Ci skrzydeł i byś każdego dnia znalazła czas na tę gorącą kawę – nawet (a może przede wszystkim) kosztem prasowania. Twoje psychiczne zdrowie przyda się zarówno Tobie, mężowi, jak i dzieciom o wiele bardziej niż gładkie bluzki ;)
Życzę Ci życia, które warto przeżyć na całego, sekunda po sekundzie.
..