Minęło 10 lat (stan na 2014) od mojej pierwszej włoskiej podróży. Właśnie wtedy, nieodwracalnie, dopadł mnie i nadal trzyma w garści Wirus Włoskiego Bakcyla.
Italia pochłonęła mnie niemal w całości, a ja pozwoliłam się porwać świadomie i nieodwracalnie, choć w tamtym momencie jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dziś już wiem, że italofilia w początkowej fazie kryje się gdzieś z tyłu głowy. Sprawia, iż mimo że odczuwa się czasem zachwyt nad innymi częściami globu, to myśli (i całe jestestwo) wciąż i tak wracają do tej jedynej, niepodrabialnej i niczym niezastąpionej krainy.
.
Z biegiem czasu przypadłość italofila przybrała u mnie stadium mocno zaawansowane. Na owoce nie musiałam długo czekać. Z każdym krokiem wiedzy i zrozumienia tego, co włoskie, przepadałam coraz bardziej i bardziej.
.
I choć ze wspomnianego wyjazdu do dziś pamiętam niewiele i niezbyt istotne są to kwestie – nastoletnich turystów z reguły nie interesują szczegóły odnośnie różnicy poziomu ulic w starożytnym Rzymie w porównaniu z obecnym lub tak istotny fakt ogromnej ilości kapliczek, kościołów i kościółków w Asyżu (aż 600!).
.
Mimo to, pragnienie poznawania i smakowania tego kraju po kawałku rozpaliło się we mnie na dobre. Teraz po 10 latach (a w zasadzie po 16 latach, aktualizacja na 2020 rok) tu na blogu mam taki cichy cel, żeby ten Włoski Bakcyl poszedł w świat i inspirował kolejnych ludzi.
.
Mam również cichą nadzieję, że wszyscy ci niezwykli ludzie, których w ciągu ostatnich lat było i będzie dane mi spotkać i przeprowadzać przez włoskie realia, z naszych wspólnych podróży przywożą znacznie więcej wiedzy i pasji niż ja dziesięć lat temu. Przede wszystkim jednak, że chociaż w małej części udaje mi się rozpalić w nich tę iskrę, by poszukiwać, smakować, wiedzieć więcej, celebrować częściej – rozwijać tę pasję nieustannie.
.
Wszystkim italofilom, tak obecnym jak i przyszłym (w których mam zamiar tę italofilię rozbudzać), a szczególnie mojemu Mężowi (pierwszy owoc tego rozbudzania) – w podzięce za jego wsparcie i poddanie się mojej wielkiej pasji, za współpracę i wspólne przeżywanie wielu włoskich chwil, jak również mojemu Tacie – wielkiemu orędownikowi włoskich wojaży, dzięki któremu ta znacząca podróż sprzed dekady doszła do skutku i rozbudziła mój włoski potencjał na lata…
.
…składam w podzięce powyższy wpis i zapraszam do zabrania się wraz ze mną w tę Wielką Włoską Podróż!
.
Szczerze salutuję,
Ania.
.
Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli pozostaniemy w kontakcie :)
* Zostaw komentarz, dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
* Polub mój fanpage na Facebooku i bądź na bieżąco lub zapisz się do Kawowego Listu.
* Jeśli uważasz, że ten tekst może się komuś przydać, poślij go dalej.