Nie trzeba być świetnym, żeby wystartować, ale trzeba wystartować, żeby być świetnym. A potem dać się ponieść!
O tym, jak bardzo lubię podsumowania, mogliście przekonać się TU i TU. Obiecałam Wam jednak podsumowanie z okazji 1. urodzin Primo Cappuccino, co czynię z ogromną przyjemnością, bo zaszły tu ogromne zmiany.
.
Równo 4. marca minął rok od publikacji pierwszego wpisu. 66 wpisów; 888 komentarzy na blogu i cała masa na FB; 250-300 gości na dobę; 30 newsletterów napisanych do ponad 200 subskrybentów. Ale wtedy to wyglądało zupełnie inaczej. Jeszcze w kwietniu 2014 pisałam zaledwie do garstki osób. PC odwiedzało 15 osób dziennie, a fanpage liczył sobie góra 60 fanów. Bywały tu pustki, ale i radość z każdej nowej osoby. To akurat nigdy się nie zmieniło.
.
Garść statystyk
Najczęściej czytaliście: Co zabrać na wyjazd do Włoch 4900 wejść
Najchętniej komentowaliście: Jak obrzydzić sobie Włochy? 41 komentarzy
Najbardziej polubiliście: Co każdy italofil chciałby dostać w prezencie?
Najwięcej udostępnialiście: Na nic nie czekam. Nie wierzę w jutro
.
Z miesiąca na miesiąc przybywa Was około 1/3 więcej. I tak, Primo Cappuccino odwiedziło w styczniu 3500 osób a w lutym już 4700. W marcu już teraz jest Was więcej. Bardzo się cieszę z tego wzrostu. To dla mnie znak, że idę w dobrym kierunku.
.
Poza tymi 10 rzeczami, których nauczyło mnie blogowanie,
Primo Cappuccino to:
- zaangażowana i mądra społeczność na blogu, jak i na Facebooku, która reaguje nadzwyczaj kreatywnie (!)
- ogromne wsparcie i docenienie ze strony Czytelników
- wiele wspaniałych wirtualnych rozmów jak i kilka niezwykle wartościowych relacji przeniesionych na grunt rzeczywisty
- obojętność na opinię ludzką – pamiętam pierwsze wrzucane teksty czy pierwsze osoby, którym zwierzyłam się z założenia bloga. Jaka byłam przejęta! Nie od razu wiadomo z czym to się je, więc z początku niewielu rozumie. Że to zajęcie wymagające pomysłowości, hartu ducha i wytrwałości. Pisanie na poważnie nie opiera się na tylko na impulsach, ale na świadomej decyzji. Może dlatego 99% nowych blogów przestaje być aktualizowanych średnio po trzech miesiącach. Tym bardziej jestem dumna, że pierwszy rok mam za sobą. I że nie odpuściłam.
- nic tak nie motywuje do pracy, jak świadomość, że ktoś to czyta!
.
Zawsze miałam odwagę publicznie wyrażać swoje zdanie, ale teraz nabrałam przy tym większego spokoju. Swoją prawdę głoszę spokojnie i jasno (przyp. Desiderata). Skoro nie boję się tego, co myślą o mnie setki ludzi, których nie widzę i często kompletnie nie znam, to tym bardziej nie obawiam się tego, co myślą o mnie ci, których mam przed sobą. Mówię, co myślę – ale najpierw – myślę, co mówię. Słowo to wielka odpowiedzialność.
Co mnie inspirowało do pisania w ostatnim roku?
Czasopisma to tylko mała część. Bo najlepsze i najbardziej palące teksty pojawiają się w głowie niespodziewanie. Siedzą w głowie tygodniami. Myśli nie zaplanowane. Nie ubrane w żaden przełom. Takie, że wystarczy iskra i bum! Wszystko układa się w całość. To cudowne uczucie wreszcie odnaleźć brakujący element. Złożyć strzępki myśli w zupełnie nową całość. Stworzyć coś, o czym nikt wcześniej nie myślał w taki sposób.
.
Inspiruje mnie życie! Brzmi trywialnie, ale tylko te teksty wnoszą coś nowego. Słowa spójne z ich autorem. To chyba największa nagroda w blogowaniu, usłyszeć o tekście, że jest autentyczny. Że wracacie do niego miesiącami, zamiast zaledwie prześwietlić go wzrokiem.
.
A ponieważ najlepsze pomysły przychodzą do głowy w ruchu, w biegu, w aucie i na spacerze (podobno też pod prysznicem) – tak też było u mnie. Za każdym razem, gdy próbowałam myśleć na siłę patrząc w ekran komputera, w głowie pustka! Łapanie tych myśli w najmniej oczekiwanym momencie sprawdza się dużo lepiej. To mi się zdarzyło wielokrotnie. Najbardziej więc pamiętam:
.
1. Spacer z dzieckiem (3), krótko przed Dniem Matki, nasze rozmowy i moje liczne wtrącenia typu: Uważaj na samochody, Hej, a popatrz na to! A widzisz tamto? Jego niezmordowane a dlaczego?, moje cierpliwe tłumaczenia, i tak do upadłego. A potem ogromna radość, bo coś odkrył, zrozumiał. Coś zapamiętał z wczoraj. Ta sytuacja przyczyniła się do powstania tekstu Matka Polka – matka pilotka. Tekst, w którym udowadniam, że pilot wycieczek może trenować w każdej sytuacji, a każdy rodzic na codzień może poczuć się jak rasowy pilot. Najważniejsze, że jedna rola nie wyklucza drugiej, ale obie wskakują na wyższy poziom! Jeden z najbliższych mi tekstów. Jeden z nielicznych, gdzie jestem mamą :)
.
2. Moja przyszłość jest wieczna – krótki tekst po długich przemyśleniach. Przeraziła mnie ludzka panika i nagłe jej olśnienie, że ludzie (jednak) umierają. Takiego orzeźwienia życzę sobie każdego poranka, dlatego to najważniejsze słowa, jakie padły na tym blogu.
.
3. Z ziemi włoskiej do Polski – ten pomysł spadł na mnie w czasie jazdy samochodem. Miałam dużo czasu na myślenie, co chwilę stojąc na czerwonym (bezsensownym) świetle. Do tego doszły szare, zmęczone twarze przechodniów i ponura aura nad nami wszystkimi. Brak kawy z rana udzielił się chyba każdemu, kogo mijałam tego ranka. Tekst powstał z mojej niezgody na taką rzeczywistość! Na depresję społeczeństwa od listopada do marca. Oto sześć włoskich postulatów, które konsekwentnie wprowadzam w życie.
.
4. Jeśli chcesz podróżować, nie ucz się języków obcych – mówią, że napisano już chyba wszystko. Żeby więc stworzyć coś nowego, trzeba czasem spojrzeć odwrotnie niż inni. Spojrzałam. I okazało się, że miałam rację. Ten sposób jak nic innego, sprawdza się w podróży.
.
5. Poznań. Włoska stolica Wielkopolski – tekst i myśli, których się nie spodziewałam. Wystarczyło poluzować nieco wodze fantazji i Poznań okazał się nad wyraz włoskim miastem.
.
Mogłabym długo wymieniać, spokojnie powstałby z tego nowy wpis, ale się streszczam, żeby nie podsumowywać roku przez cały marzec. Wy i tak wykazujecie sporą cierpliwość i zainteresowanie moimi (czasem) długimi tekstami. Blogosfera mówi, że trzeba pisać krótkie teksty, bo ludzie totalnie nie mają czasu na czytanie. Otóż, na tym blogu Czytelnicy mają widocznie więcej czasu, bo nowe teksty (wg statystyk) czytane są w całości, a Wy spędzacie nad nimi nawet i 6-7 min! Średnia miesiąca z wszystkich wpisów nie spada poniżej 4:30. To najbardziej świadczy o Waszym zaangażowaniu. A mnie dodatkowo uskrzydla!
.
Na Primo nie spotkałam się ani z hejtem ani z zalewem komentarzy typu świetnie, super czy zapraszam do mnie. Bardzo często Wasze wypowiedzi bywają ciekawsze niż sam tekst! To dopiero fenomen :)
Nie trzeba być świetnym, żeby wystartować, ale trzeba wystartować, żeby być świetnym.
Powyższym zdjęciem i tym cytatem przywitałam Was po raz pierwszy na Facebooku, a tym tekstem na blogu. Z każdym z tych elementów utożsamiam się do dzisiaj.
.
Cały czas startuję. Codziennie uczę się zaczynać od nowa. Każdego poranka odświeżam swoje spojrzenie, bo wiem, ze najgorsze to popaść w rutynę albo osiąść na laurach. Wiem, że przede mną jeszcze sporo nauki. To trochę jak ze zwiedzaniem Rzymu – im więcej zwiedziłeś, tym więcej do zwiedzenia zostało. Im dłużej piszę, tym więcej rzeczy chciałabym udoskonalić. A roczny blog to wciąż dziecko. Takie, które dopiero staje na nogi, bo dotychczas jedynie raczkowało.
.
Cały czas nie widzę siebie w takich superlatywach, jak słyszę od Was. I tak pewnie już zostanie. Robię swoją robotę niezależnie od tego, co mówią inni. Nie jestem idealna. Chciałabym pisać dla Was bardziej regularnie, częściej, lepiej. Nie zawsze udaje mi się dać Wam trochę siebie w swoich tekstach. Nade wszystko jednak nie o dwojenie i trojenie statystyk mi chodzi, bo slow-blogging, który wyznaję nie na tym polega, by zapychać dziury, tylko za tym, by wnosić coś nowego i wartościowego. Wtedy, gdy się ma coś do powiedzenia. Mam nadzieję, że tutaj tak jest i że to widzicie.
.
Z blogowaniem jest jak z lawiną. Gdy na nią czekamy, nie nadchodzi. Wystarczy jednak mały impuls, jeden kamyk, który porusza tysiące innych. Tego nie można przewidzieć, zmierzyć, zaplanować… I nigdy nie wiadomo, na co spadnie nasz kamyk. Kogo poruszy, kogo przyciągnie, co zmieni, i jak dalej potoczy się cała ta lawina.
.
Te kamyki to ludzie. To Wy, Czytelnicy nadajecie mojemu pisaniu sens. I Wy Italofile, Kawosze, Piloci, i Wy, którym w życiu pod górkę, i Wy, którzy potrzebujecie zmian, i Wy, którzy nie zadowalacie się życiem na 2/3 możliwości. Zostaliśmy wszyscy stworzeni do życia w pełni. Do pójścia na całość. I tego Wam życzę w każdej dziedzinie życia, która ma dla Was wartość.
.
I za tę małą wspólnotę, za to poczucie, że w kupie siła – dziś i każdego dnia kolejnego roku – bardzo Wam dziękuję.
Szczęśliwi, którzy śnią, ale wiedzą, kiedy się obudzić,
by przekształcać swoje sny w czyny.
(Pino Pellegrino)
.
Teraz czas na Ciebie, razem tworzymy to miejsce. Będzie mi miło, jeśli zostaniemy w kontakcie:
* Odezwij się w komentarzu, dla Ciebie to chwila, dla mnie ważna wskazówka.
* Posmakuj Kawowego Listu, który poderwie Cię w górę lepiej niż tirami s? :)
* Dołącz do mojej grupy na Facebooku, w której wspieramy się i dzielimy konkretnymi poradami nt. podróżowania do Włoch.