Pilotem się zostaje zanim ma się dzieci, lub gdy już się ma wnuki. Ponieważ jestem jednym z nielicznych przedstawicieli pilotów z dziećmi, w kilku punktach zdradzam, jak udaje mi się pilotować, będąc mamą.
Wciąż znikamy z ich życia. Z czasem coraz częściej, na coraz dłużej. Co zrobić, by tych rozstań nie wypomniały nam kiedyś dorosłe już latorośle? Co zrobić, by im oszczędzić życiowej traumy? Najważniejsze jest nie przegiąć w żadną stronę, bo…
.
Tajemnicą szczęśliwej matki Polki – matki pilotki jest równowaga.
.
.
Ale już w życiu dziecka liczy się obecność. W życiu rodzica liczy się bycie obecnym. Na świadomą, aktywną i poznającą obecność nie wystarczą dwa dni w miesiącu ani pięć minut przed snem. To może wystarczy, by przeżyć. Żeby jednak się rozwijać, dać dziecku szczęśliwe dzieciństwo, a samemu mieć satysfakcję z bycia rodzicem, to odrobinę za mało.
.
Bywa jednak, że równowaga to utopia. Bo wystarczy, że choroba, trzęsienie ziemi czy wyjazd rodzica, by dom wywrócił się do góry nogami. Jednak kolejną tajemnicą szczęśliwej matki – pilotki jest co jakiś czas wywrócić to swoje życie. Docenić tę równowagę, kiedy jest się hen daleko w podróży, gdzie o stabilizacji tylko pomarzyć.
.
Zmiany są dobre i brak równowagi również.
Są jednak tacy ludzie, którzy póki co, myślą i czują zupełnie inaczej. To ci najmniejsi, którzy za krótko chodzą po świecie, by im można było ten porządek co chwilę burzyć. Dla których spokój jest wtedy, gdy czuje obecność i mamy, i taty. Nie żeby byli wciąż obok, w każdej minucie trzymali za rękę. Niech sobie po prostu będą. Co jakiś czas się przypomną, że jakby co, są niedaleko. Mogą sobie znikać na krótko lub na dłużej, ale niech zawsze wracają.
.
Bywa jednak, że rodzic zniknąć musi. Co wtedy? Jak rozstawać się z dzieckiem, co robić i jak żyć, by uniknąć buntu, traumy i wierzgania nogami?
.
I nie tylko o pilotażu będzie tu mowa. Idziesz do szpitala, masz służbowy wyjazd czy chęć na krótki wypad tylko we dwoje?
Spokój wodza. Nie jesteś rodzicem trudnym ani dziwnym.
.
Jedyne, co musisz, to przygotować na to swoje dziecko. Niech te kroki Ci to ułatwią. Oto moja subiektywna (jak zawsze) i wielokrotnie sprawdzona lista przykazań pt.
.
Jak rozstawać się z dzieckiem?
.
1. Mów prawdę. Zawsze.
I zawsze dostosowaną do wieku. Wychodzisz? Mów, że wychodzisz. Bo jak widzi, że wychodzę, to płacze. To niech popłacze. Tylko zostaw je z kimś, kto umie pocieszyć. Bo smutek nie jest zły, jeśli wiadomo skąd się bierze. A od unikania smutku ważniejsze jest wiedzieć, jak sobie z nim radzić.
.
Kiedy my musimy wyjść, to się przed dziećmi nie chowamy. Gdy chcemy wyjechać lub chwilę odpocząć, mówimy im to wprost. I okazuje się, że to żaden problem, nieistotne czy to dwu- czy dziesięciolatek. Wystarczy tylko, że dziecko będzie wiedzieć, że jego rodzic znika. Wie, że on wróci.
.
Jeśli rodzic ucieka z obawy, że rozbeczane, rozhisteryzowane dziecko nie pozwoli mu wyjść, więc może by tak ukradkiem czmyhnąć… Taki potomek to już go z oka nie spuści, bo nigdy nie wie, kiedy rodzic znowu zniknie. Stąd wieczny dziecka strach przed byciem samemu. A jak wie, że na pewno wrócisz, to umie sobie poukładać w głowie i przewidzieć, co się stanie. Dziecko musi wi(e)dzieć, że rodzic wyjeżdża, i to że wraca. Niech to będzie naturalna kolej rzeczy.
.
2. Stwórz opowieść o swoim wyjeździe.
Opowiedz ze szczegółami o tym, co się wydarzy. Co będzie się działo z Tobą, z kim pojedziesz, co będziesz robić. To samo z dzieckiem: niech wie, z kim zostanie, jakie atrakcje i przygody go czekają, gdy Ty wyjedziesz. Z kim będzie spędzać czas i jaka to frajda móc robić tyle cudownych rzeczy (na które ty normalnie nie pozwalasz). Powierz je pod opiekę komuś, przy kim nawet nie będą miały czasu zatęsknić.
.
3. Daj namiary na siebie.
Przygotuj dziecko na chwile tęsknoty. Zapewnij, że w każdej chwili może do Ciebie zadzwonić (a Ty, żeby nie było, zawsze odbierzesz). Daj mu Wasze wspólne zdjęcie, żeby mógł sobie odświeżyć, jak wyglądasz. Utwierdzaj go, że poza tym, że chwilowo Cię nie widzi, nic się nie zmienia, dalej kochasz! I nie bój się przypominać mu o sobie. Niech dziecku nikt nie każe udawać, że nic się nie stało. A no, stało się! Nie ma rodzica, połowa świata się wali. A cała reszta zamiast zaprzeczać, niech zwyczajnie wspiera. A wtedy taka rozłąka będzie łatwa i bezbolesna.
.
4. Mów to, co myślisz. Żyj tak, jak mówisz.
Dzieci nie słuchają naszych słów, za to obserwują nasze czyny. Dlatego żyj tak, jakbyś chciał, by żyło Twoje dziecko. Jeżeli nie szanujesz, nie oczekuj szacunku. Nie radzisz sobie z emocjami, nie oczekuj, że ono sobie poradzi. Chcesz, by Ci ufało? Zawsze dotrzymuj słowa, nawet w drobiazgach.
.
Maluchy są mądre, a im mniejsze są, tym mniej rozumieją, za to więcej czują. Wyczuwają wszystko, a czasem nawet czytają w myślach. Im częściej będziesz traktował je z szacunkiem i uwagą, tym mniej zbuntowane będą (bo i po co im wtedy bunt). A jeśli zawsze dotrzymywałeś słowa, to czemu nie i tym razem. Wyjedziesz, to i wrócisz. Normalna sprawa. Dla dziecka to pewniak.
.
5. Dawaj dziecku poczucie, że bez Ciebie sobie poradzi
Przypominaj mu te sytuacje, gdy zrobiło coś bez Twojej pomocy. Zachęcaj do samodzielności, nawet kosztem czasu i tego, że ty przecież zrobisz to lepiej i dwa razy szybciej. W ten sposób uczysz je wiary we własne siły i chęci próbowania nowych rzeczy. A tym samym wzmacniasz jego pewność siebie, gdy Ciebie obok nie będzie.
.
6. Zapewnij, że będziesz bezpieczny
Przypomnij mu sytuacje, gdy ktoś z jego otoczenia wyjeżdżał na dłużej. Może babcia, kuzyni? Wyjechali, i nawet nie zauważyłeś, a już wrócili. Świetnie się bawili i mieli mnóstwo przygód. Bardzo im się podobało, bo robili same ciekawe rzeczy. Pogodne przeżywanie z dzieckiem cudzych wyjazdów uczy je, że i Tobie nic złego się nie stanie. Może być o Ciebie spokojne.
.
A co z rodzicem?
Ostatni punkt dedykuję rodzicowi, który wyjeżdża z wyrzutami sumienia, że się przez niego ten świat wszystkim powywracał na opak.
.
A więc… teraz Ty przypomnij sobie wszystkie sytuacje, gdy nie miałeś wyjścia i musiałeś zniknąć z domowego życia (szpital, choroby, praca, trudne życiowe sprawy ect..) a w których Twoje dzieci poradziły sobie pod opieką kogoś innego. Nic się nie zawaliło, nikt się z tęsknoty nie rozchorował, nikt się nie zatrzymał nagle w rozwoju, zbuntował i powiedział, że dalej nie ruszy, póki nie wrócisz.
.
Nic takiego się nie zdarzyło, prawda?
.
Co najwyżej tęsknota rosła z dnia na dzień, aż osiągnęła apogeum. I wtedy właśnie wróciłeś. Równie stęskniony. Z pragnieniem (i nareszcie czasem) nadrobienia straconych (choć dobrze wykorzystanych) dni.
.
Jest czas tęsknoty i czas powrotów. A jeśli to Cię nie pociesza, to wiedz, że zawsze, wszędzie czas i tak upłynie. To sprawia, że mija wszystko, i (niestety) dobre i (na szczęście) złe chwile. Nie wiem, jak Ciebie, ale gdy ja mam kryzys, chcę wszystko rzucić w cholerę i wracać czym prędzej, mnie ta myśl pociesza.
.
.
Ale gdy wracam, robię wszystko, by dzieci miały kiedyś w pamięci zapach ciasta, które chciało nam się wspólnie upiec i oszłamiający zapach kawy, którą codziennie wspólnie razem parzymy. Pierwszego dnia wiszą mi na szyi i nie odstępują nawet na krok. Ale już drugiego dnia wracamy do normy i życie płynie, jakby ich świat nigdy się nie wywrócił.
.
No i ważne, żeby nie burzyć tego świata zbyt często. Wciąż pamiętam zdanie mojego guru pilockiego, że 90% zawodowych pilotów do rozwodnicy, drugie 90 to alkoholicy. Pilotaż to praca, w której łatwo się bez tchu zatracić. Trzeba w niej bardzo mocno pamiętać, co w życiu ważne. Mądrze dobierać wyjazdy. Dobrze przygotować rodzinę. Chcieć do niej zawsze wracać.
.
Cieszę się, że tu jesteś. Pozostańmy w kontakcie!
* Newsletter. Zyskasz dostęp do nowych tekstów, nigdzie nie publikowanych treści, konkursów i odpowiedzi na wszystkie Twoje pytania.
* Facebook lub Bloglovin. Będziesz na bieżąco ze wszystkimi aktualnościami i ciekawostkami.
* Instagram. Podejrzysz Primo Cappuccino za kulisami.